Po pierwsze, że kamery laptopa – w przeciwieństwie do telewizyjnych – nie dodają kilogramów. Po drugie, że te kamery często pozbawiają ludzi wieku. Wystarczy lekko odsunąć się od komputera, zmienić ostrość światła, nałożyć słuchawki, makijaż, tło wirtualne i można nie zauważyć, że w zespole pracują ludzie różnorodni pod względem peselu.

Niewątpliwie ma to swoje plusy: brak uprzedzeń, koncentracja na kompetencjach, otwartość na partnerską relację i odkrywanie wzajemnych preferencji na podstawie wspólnych doświadczeń, które po przepracowanym roku oceniam jako pozytywno-wspierające. Ale niektóre sytuacje, zwłaszcza te drobne, zastanawiają. Jak na przykład ta, że jeden kolega na ogół najpierw pisze na slacku z pytaniem, czy możemy chwilę porozmawiać, chociaż nie mam ustawionego deep focus ani spotkania, więc czemu byśmy mieli nie móc? A innym razem dzwoni, chociaż właśnie z nowym klientem planujemy rewolucje świata e-learningu, a slack informuje uprzejmie, żeby nie przeszkadzać. Inaczej koleżanka, która woli pisać niż rozmawiać, a najchętniej komentuje ikonami.

I mam do wyboru: udać, że wszystko rozumiem i te drobiazgi mnie nie uwierają, albo dogadać się z koleżanką z pierwszego roku studiów oraz kolegą planującym powoli emeryturę i lepiej poznać ich perspektywę, bo każde pokolenie podobno ma własną.

Czar pokoleń

Organizacje nieustannie poszukują sposobów, żeby usprawnić współpracę oraz komunikację w zespołach. Kto nie słyszał o kolorach Insights, talentach Gallupa czy chociażby rolach zespołowych? Od jakiegoś czasu do tego zestawu można dopisać przynależność pokoleniową.

Zasada jest mniej więcej taka sama: robisz test diagnostyczny albo na podstawie wskazanych kryteriów przypisujesz się do jakiejś kategorii i dowiadujesz się, jakie masz preferencje komunikacyjne, mocne i słabe strony, z kim ci się lepiej współpracuje i co możesz zrobić, żeby wyprostować sprawy z resztą.

Oczywiście, każdy może mieć swoje zdanie na temat tych klasyfikacji. Ja akurat je lubię, ponieważ zawsze mogę: a) przeczytać coś pozytywnego na swój temat, b) w pełni świadomie nie zgodzić się z trudniejszymi fragmentami albo wyprzeć je podświadomie, c) spojrzeć na sytuację z innej perspektywy.

Z testu pokoleniowego i dostępnej literatury dowiedziałam się na przykład, że jestem dojrzalsza duchem, niż wskazuje na to moja data urodzenia – akurat to przeczuwałam, bo zawsze miałam o kilka lat starsze przyjaciółki i widać to mi zmieniło psychikę, bo chyba nie chodzi o to, że szybciej się starzeje po czterdziestce… Okazało się także, że jako przedstawiciel pokolenia X lubię sobie popracować ponad siły (prawda), jeżeli mam przekazać negatywny feedback, to lepiej twarzą w twarz (prawda) i że nie przepadam za pracą zespołową (fałsz).

Z tej mojej skłonności do spotkań face to face powinien się teoretycznie ucieszyć każdy baby boomers, bo oni preferują taki kontakt i w ogóle uciekają od technologii, a dodatkowo są stali, lojalni i lubią działać według ustalonych reguł.

To akurat inaczej niż stereotypowy, zmienny Y, potrzebujący pochwał i wyzwań. Taki feedbackowy łasuch ciągle online, ale nie aż tak jak zetki, którym podobno świat wirtualny miesza się z rzeczywistym. Albo odwrotnie. Pewnie dlatego, że są szokująco młode, ledwo co urodzone w okolicach 1996 roku…

Im więcej czytałam tych charakterystyk i opisów, tym bardziej byłam sceptyczna. Bo albo one są nietrafione, albo w naszym zespole jesteśmy już na innym etapie rozwoju… I tu moja dominująca i wielokrotnie potwierdzona zielona energia uzupełniona żółto-niebieską doszły do głosu.

Cztery pokolenia w jednym zespole

MyNetwork mamy przedstawiciela albo przedstawicieli każdego pokolenia. Najstarszego mężczyznę od najmłodszej dziewczyny dzieli ponad 40 lat. Sporo. To trochę jakby pracować ze swoją wnuczką albo dziadkiem. Ja jestem mniej więcej w połowie, co ustawiałoby mnie w pozycji matko-córki. Ale nasze relacje nie idą w tę stronę, chociaż naturalne wydaje się, że ja dzielę się swoją wiedzą z igrekami i zetkami, a nasz kolega BB swoje doświadczenia przekazuje nam wszystkim. Nikogo jakoś też specjalnie nie zszokuje zapewne fakt, że nasze zetki proponują wprowadzanie usprawnień i automatyzacji, które niekoniecznie były dostępne jeszcze 5 lat temu albo zmian, których potrzeby my już nie odczuwamy, przyzwyczajeni do status quo. To potwierdza literatura i badania. A co pokazuje praktyka?

Tu robi się ciekawiej, bo nie raz to właśnie kolega BB wychodzi z jakąś inicjatywą, coś gdzieś usłyszy, przeczyta, podpatrzy i proponuje przećwiczenie w praktyce. Z kolei jeśli pojawia się jakieś pytanie z obszaru, na którym lepiej znają się nasze zetki, ani BB, ani inny iks czy igrek nie mają problemu, żeby dopytać i korzystać z ich doświadczeń czy wiedzy. Bo w niektórych obszarach zawodowych (a nie tylko w odniesieniu do nowych technologii) po prostu wiedzą więcej albo bardziej szczegółowo.

Z perspektywy codziennej pracy taka elastyczność i wchodzenie w różne role wydaje się nawet łatwa, jeśli zespół ufa sobie, szanuje się nawzajem, jest otwarty na dialog i ma wspólny cel. Dzięki temu nauczyliśmy się naszych różnic i przejęliśmy niektóre zwyczaje od innych pokoleń, przez co podziały na baby boomersów, iksy, igreki i zetki trochę tracą u nas na ostrości. Nie znaczy to, że jesteśmy zawsze jednomyślni, nie kłócimy się i z uśmiechem wykonujemy wszystkie zadania. Oczywiście, to się wszystko też dzieje, bo jesteśmy mniej więcej normalni, ale te rozbieżności nie wynikają z podziałów na starych i młodych.

Kiedy zapytałam kolegę BB, dlaczego najpierw mnie pyta na slacku, czy może zadzwonić, powiedział, że nie chce mnie wybijać ze stanu skupienia, a jak ma sytuację podbramkową, to dzwoni od razu. Nawet jak mam ustawione spotkanie, bo nie zwraca na to uwagi. Więc ustaliliśmy, że może do mnie dzwonić lub pisać, kiedy potrzebuje, a jak mam spotkanie to wyłączam powiadomienia ze slacka. Ale to właśnie BB pokazał mi, jak to się robi, bo nie wiedziałam, gdzie kliknąć.

A kiedy pisałam z koleżanką zetką i nie mogłam zrozumieć, o co jej chodzi, po prostu napisałam „Nie rozumiem, co masz na myśli”, a wtedy ona zadzwoniła i z uśmiechem przyznała „Pomyślałam, że tak będzie szybciej”. I faktycznie było. I chociaż nadal częściej do siebie piszemy niż rozmawiamy, to wybieramy kanał komunikacji adekwatny do potrzeb i sytuacji.

Bo o różnicach pokoleniowych dobrze jest wiedzieć nie tylko, że są i że można się czegoś od siebie nauczyć, ale faktycznie stworzyć w organizacji atmosferę zaufania, która tej nauce sprzyja. Myślę, że w mojej starej nowej pracy się to udaje.

Udostępnij ten artykuł